..::Jestestwo::..

Psychologia Psychotroniczna.


#1 2013-12-13 09:01:04

 Bartimaei

Administrator

Zarejestrowany: 2013-12-12
Posty: 100
Punktów :   

P r o l o g.

Zapewne po przeczytaniu tych postów prędzej czy później zwariujecie. Traficie do szpitala psychiatrycznego, a może nawet i ja tam się znajdę, więc muszę się streszczać z pisaniem. Oczywiście napisałem to pod kątem ironii. Wielu ludzi powtarza, że przez takie "gadanie" człowiek wariuje. Jednak to nie wina Szatana (tj. opętanie), lecz tylko i wyłącznie cios ostrym narzędziem w psychikę człowieka na który musi się przygotować. Jeżeli nie przygotujemy się odpowiednio: szok + dezorientacja + lęki = kaftan bezpieczeństwa. A więc jest w tym ziarnko prawdy. Ba! "Dynia" wśród ziaren. To jest możliwe. Osoby o słabej psychice nie powinny tego czytać. To może się Wam wydawać dziwne, ale ja też mam słabą psychikę. Kto wie? Może będziemy leżeli w jednej sali [śmiech]. Cytat, który umieściłem na bannerze ("tym czymś czarnym u góry") doskonale odzwierciedla to o czym piszę, a raczej będę pisał.
Jakie to uczucie, kiedy człowiek postanawia wyjść poza szablon w którym żył, funkcjonował do tej pory. Szablon w którym światopogląd był narzucony przez innych (rodziców, szkołę, kościół), i uznawany był za obiektywny, uniwersalny, jedyny możliwy, faktyczny, nie podlegający żadnej dyskusji. Nie piszę, że to złe. Każdy z nas dostaje "wskazówki" od ludzki wśród których żyjemy. Informacje o kulturze, religii, o korzeniach i tradycjach. Uwagę zwracam na próbę wyjścia z tego szablonu. Nie chodzi tu o wyśmiewanie tradycji, brak szacunku przy tej operacji. Będąc w szablonie poddajemy zebrane fakty, informacje intensywnemu rozmyślaniu. Przychodzi taki czas w życiu każdego człowieka w którym pytania bez odpowiedzi stają się interesujące. Próbują na nie odpowiedzieć. Niektórzy próbują odpowiedzieć na nie będąc w szablonie. Inni zaś w szablonie rozpoczęli myślenie, a wynik ich myślenia kazał im wyjść poza ten szablon. Na nowo zacząć badać f a k t y. Jeszcze inni w ogóle nie poddają się "fazie myślenia w szablonie" tylko bezmyślnie z niego wychodzą, jako oznaka buntu, czy młodzieżowej mody tym samym nie myśląc również poza nim. Chodzi o modę - tylko i wyłącznie. A z takiego działania (a raczej umysłowego marazmu) odpowiedzi nie uzyskamy.

1) Człowiek działający w szablonie
2) Człowiek działający poza szablonem
3) Człowiek o biernym umyśle.

Wspomniałem wcześniej o szoku i lękach. I o swojej słabej psychice. Zacznę od końca. Musielibyście widzieć moją minę jak wgłębiałem się coraz bardziej w numerologię (a jeszcze bardziej moją minę jak zetknąłem się przez czysty przypadek z Tarotem. Mój błąd polegał na tym [jak sami zobaczycie] że nie byłem dojrzały psychicznie aby taką wiedzę przyjąć na barki - upadałem przez ten ciężar] Miałem bodajże 12, 13 lat jak zetknąłem się i zacząłem uświadamiać sobie czym jest Tarot - tutaj właśnie zaszło myślenie, zdziwienie i wiele pytań. Chęć odkrywania świata. Zmuszony byłem wyjść poza szablon i od nowa poznawać otaczający mnie świat). Wracają do tematu: Teraz sam się temu dziwie. Czytając książkę Henryka Rekusa na samym początku były podziękowania, a raczej dedykacja:
Dlatego ofiaruję swą pracę Bogu - przyczynie wszystkich przyczyn.
Jak to? Numerologia i Bóg, jak to się łączy? Przecież tyle złego mówi się o numerologii "dzieło szatana", "kuszenie losu". Jednak to zdanie dziwnie mnie uspokoiło. Dotychczas czytałem książki, które nie gloryfikowały specjalnie Boga, lub w ogóle o nim nie wspominały. I tutaj poczułem się dziwnie. Szok pozytywny. Ponieważ na początku (tak jak mówiłem wcześniej) mało co nie zwariowałem uświadamiając sobie, że jakieś Cyfry mają mną rządzić. Jakieś planety, jakaś cykliczność. Szczerze mówiąc bałem się. Czułem się jak w klatce, pozbawiony własnej woli. I pytałem samego siebie "gdzie tu miejsce dla Boga, o którym tak ładnie mnie uczyli w szkole?" Raptem "zachciało mi się Boga". Tak myślałem po przeczytaniu pierwszej mojej książki o tematyce numerologicznej (Henryk Rekus był znacznie później. Wraz z czasem i książkami jakie czytałem zacząłem zauważać, że jednak wielu i to bardzo wielu numerologów wierzy w Boga. Wiedziałem jednak, że większość z nich widzi go inaczej - przez pryzmat Liczb). I już widzę jak blisko byłem od kaftana. Źle to wszystko poukładałem. Źle zrozumiałem. To przez własne ograniczenia i głupotę najadłem się lęków i strachów. Oliwy do ognia dolał kolega mówiąc o tym "dzieło Szatana, odwróciłeś się od Boga, wierzysz w jakieś Cyferki". Paradoksalnie to dzięki numerologii poznaję (Bóg... ja raczej używam nazwy) czym właściwie jest Absolut. To dzięki numerologii stworzyłem system filozoficzny. Umiałem połączyć Boga z numerologią i oddziaływanie tych Cyfr (energii) na człowieka z wolną wolą, która przez wielu w takim spojrzeniu na Wszechświat jako "zmechanizowanej maszyny" nie istnieje. Nic bardziej mylnego. Posiadamy wolną wolę. Jednak to nie jest wątek o których chciałem tutaj pisać.
Nie jest tak, że się nawróciłem. Nie zacząłem ponownie chodzić do kościoła. Tutaj nie chodzi o to. Jestem człowiekiem typ 2. Popatrzyłem na wszystko i podziękowałem. Zobaczyłem jak ludzie "krzywdzą" religię. Nie miałem zamiaru brać w tym udział. Tym bardziej nie chciałem być jakimś religijnym rewolucjonistą (walczyć z kościołem - bo po co?). Odwróciłem się od Kościoła Katolickiego. Nie jestem ateistą, bo wierzę. I nie jestem tchórzem. Ludzie ci irytowali mnie. Pewnie pomyślisz "co to za argument, aby odrzucić to wszystko przez jakichś ludzi! Patrz na siebie!" Jeszcze raz powtarzam. Odwróciłem się od księży i całej tej dziwnej i podejrzanej instytucji. Żeby wierzyć nie trzeba chodzić do budynku i jak robot powtarzać wyklepane na pamięć formułki. Ja stosuję inną metodę. Wychodzę na spacer. Wszystko sobie układam w głowie. I wracam do domu lżejszy o 10 kilogramów "na duszy", czy tam "sumieniu". Co do księży to nie wrzucam wszystkich do jednego worka. Znam dobrych i prawdziwych, tych "z powołania". Niestety większość to zwykłe wilki w owczej skórze. Szkoda mi tych d o b r y c h księży. Marnują się w tych kościołach. Tak trochę dziwaczne, nie? Bo niby gdzie mają być księża jak nie w kościele. Chociaż zauważyłem, że coraz więcej rezygnuje z kapłaństwa... nie dość, że dobrzy, to jeszcze mądrzy - przejrzeli na oczy.
Inaczej widzę Boga niż katolik. Zdziwisz się jak napiszę, że mowa jest o tym samym B o g u. Nikogo sobie nie stworzyłem, nie wymyśliłem. A więc jak to możliwe?

Ten wątek poruszę w poście "Ciemnota kontra ciemnota"

Pozdrawiam!

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pokecenter.pun.pl www.thesims2.pun.pl www.dragonslayers.pun.pl www.wspum.pun.pl www.wowik.pun.pl