..::Jestestwo::..

Psychologia Psychotroniczna.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 2013-12-13 14:52:28

 Bartimaei

Administrator

Zarejestrowany: 2013-12-12
Posty: 100
Punktów :   

~ 02. Wejście w przepaść. Tajemnica medytacji.

Wejście w przepaść – Tajemnica medytacji

Medytacja nie jest hinduską metodą, nie jest to tylko technika. Nie można się jej nauczyć. Jest to wzrastanie, wzrastanie totalności twojego życia, z totalności twojego życia. Medytacja nie jest czymś, co można dodać do ciebie takiego, jakim jesteś. Może ona do ciebie przyjść tylko poprzez pewną zasadniczą przemianę, mutację. Jest to rozkwit, wzrastanie. Wzrastanie zawsze jest z totalności, nie jest to coś dodawanego. Ku medytacji musisz wzrastać.

To totalne wzrastanie osobowości trzeba właściwie pojąć. Bez tego możesz grać sam ze sobą w gierki, możesz zająć się sztuczkami umysłu. A tyle jest tych sztuczek! Mogą cię one nie tylko ogłupić – nie tylko nic nie zyskasz, ale w dosłownym sensie poniesiesz szkody. Samo to nastawienie, że w medytacji jest jakaś sztuczka, rozumienie medytacji kategoriami metody, jest z gruntu błędne. A gdy zaczynasz bawić się sztuczkami umysłu, umysł jako taki zaczyna się degenerować.

Umysł taki, jaki jest, nie jest medytacyjny. Zanim medytacja będzie mogła nastąpić, umysł w swej totalności musi się zmienić. Czym jest więc umysł taki, jaki teraz istnieje? Jak działa?

Umysł zawsze werbalizuje. Możesz znać słowa, możesz znać język, możesz znać strukturę koncepcyjną myślenia, ale nie jest to myśleniem. Wręcz przeciwnie, jest to ucieczką od myślenia. Widzisz kwiat i werbalizujesz, widzisz człowieka idącego ulicą i to werbalizujesz. Umysł potrafi zamienić w słowa każde egzystencjalne zdarzenie. Wtedy słowa stają się barierą, więzieniem. To nieustające zamienianie zdarzen w słowa, egzystencji w słowa, jest przeszkodą dla umysłu medytacyjnego.

Zatem pierwszym wymogiem umysłu medytacyjnego jest być świadomym tego nieustającego werbalizowania i móc to zatrzymać. Tylko patrz na zdarzenia, nie werbalizuj. Bądź świadomy ich obecności, ale nie zamieniaj ich w słowa. Niech zdarzenia będą, bez języka; niech ludzie będą, bez języka; niech sytuacje będą, bez języka. Nie jest to niemożliwe – jest to naturalne. To ta sytuacja, która istnieje obecnie, jest sztuczna, ale tak się do niej przyzwyczailiśmy, stała się ona taka mechaniczna, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ciągle przemieniamy doznania w słowa.

Jest wschód słońca. Nie zdajesz sobie sprawy z tej przestrzeni między widzeniem go i werbalizowaniem. Widzisz słońce, czujesz je, i natychmiast to werbalizujesz. Przestrzen między widzeniem i werbalizowaniem zostaje zatracona. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że wschód słońca to nie słowo. Jest to pewien fakt, pewna obecność. Umysł automatycznie zamienia doznania w słowa. Te słowa wchodzą potem między ciebie i doznanie.

Medytacja oznacza życie bez słów, życie nie-językowe. Czasem dzieje się to spontanicznie. Gdy jesteś zakochany, odczuwana jest obecność, nie język. Zawsze, gdy dwoje zakochanych staje się sobie bliskimi, wchodzą w milczenie. Rzecz nie w tym, że nie ma nic do wyrażania. Wręcz przeciwnie – tego, co można wyrazić, jest tyle, że aż się przelewa. Ale nigdy nie ma słów – nie może być. Przychodzą tylko wtedy, gdy miłość odeszła.

Jeśli dwoje zakochanych nigdy nie milczy, ukazuje to fakt, że miłość umarła. Teraz tę dziurę zapełniają słowami. Gdy miłość żyje, nie ma słów, bo samo istnienie miłości jest takie napełniające, takie przenikające, że pokonana jest bariera języka i słów. I zwykle pokonywana jest ona tylko w miłości.

Medytacja jest kulminacją miłości, miłości nie do jednej osoby, ale do egzystencji w jej totalności. Dla mnie medytacja jest żywą relacją z totalnością otaczającej cię egzystencji. Jeżeli w każdej sytuacji możesz być w miłości, jesteś w medytacji.

I nie jest to sztuczka umysłu. Nie jest to metoda na uciszenie umysłu. Potrzeba raczej głębokiego zrozumienia mechanizmu umysłu. Gdy zrozumiesz swój mechaniczny nawyk werbalizowania, zamieniania egzystencji w słowa, tworzy się pewna przestrzen. Przychodzi spontanicznie. Przychodzi w ślad za zrozumieniem, jak cień. Rzeczywistym problemem nie jest to, jak być w medytacji, ale poznanie dlaczego nie jesteś w medytacji. Sam proces medytacji jest negatywny. Nie jest dodaniem czegoś do ciebie -jest negacją czegoś, co już zostało do ciebie dodane.

Społeczeństwo nie może istnieć bez języka, potrzebuje języka. A egzystencja go nie potrzebuje. Nie mówię, byś istniał bez języka. Będziesz musiał go używać. Ale musisz umieć włączać i wyłączać mechanizm werbalizowania. Kiedy jesteś elementem społeczenstwa, mechanizm języka jest potrzebny, a kiedy jesteś sam z egzystencją, musisz umieć go wyłączyć. Jeżeli nie potrafisz go wyłączyć, trwa i trwa i nie potrafisz go zatrzymać – stajesz się jego niewolnikiem. Umysł ma być narzędziem, nie panem.

Gdy umysł jest panem, istnieje stan nie-medytacji. Gdy to ty jesteś panem, gdy twoja świadomość jest panem, jest stan medytacji. Medytacja oznacza więc stawanie się panem mechanizmu umysłu.

Umysł i językowe funkcjonowanie umysłu nie są kulminacją. Ty jesteś ponad tym, egzystencja jest ponad tym. Ponad lingwistyką jest świadomość, ponad lingwistyką jest egzystencja. Gdy świadomość i egzystencja są jednością, są w komunii. Ta komunia to medytacja.

Język trzeba porzucić. Nie mówię, że masz go tłumić czy eliminować. Mam na myśli to tylko, że nie może to być dla ciebie nawyk dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spacerujesz, potrzebujesz poruszać nogami. Ale gdy poruszają się one wtedy, gdy siedzisz, jesteś szalony. Musisz umieć je wyłączyć. Tak samo gdy 2 nikim nie rozmawiasz, nie może być języka. Jest on techniką służącą porozumieniu. Gdy nikomu nic nie przekazujesz, nie powinno go być.

Jeśli zdołasz tego dokonać, możesz wzrastać i medytacji. Medytacja to proces wzrastania, a nie technika. technika jest zawsze martwa, można ją więc do ciebie dodać ale proces jest zawsze żywy. Wzrasta, rozwija się.

Język jest potrzebny, ale nie wolno ciągle w nim pozostawać. Muszą być chwile, kiedy nie ma werbalizowania, kiedy po prostu istniejesz. Nie chodzi o wegetowanie. Jest świadomość. I jest ona ostrzejsza, żywsza, bo język ją stępia. Język musi być powtarzalny, dlatego tworzy znudzenie. Im ważniejszy jest dla ciebie język, tym bardziej będziesz znudzony.

Egzystencja nigdy się nie powtarza. Każda róża jest nową różą, całkowicie nową. Nigdy dotąd jej nie było i nigdy już jej nie będzie. A gdy nazywamy ją różą, słowo róża jest powtórzeniem. Zawsze było, zawsze będzie. To co nowe, zabiłeś starym słowem.

Egzystencja zawsze jest młoda, a język zawsze jest stary. Poprzez język uciekasz egzystencji, uciekasz życiu, gdyż język jest martwy. Im jesteś bardziej zaangażowany w język, tym bardziej cię on umartwia. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, gdyż jest tylko językiem, słowami.

Sartre nazwał swoją autobiografię “Słowa". Żyjemy w słowach. To znaczy – nie żyjemy. W końcu jest tylko seria nagromadzonych słów i nic więcej. Słowa są jak zdjęcia. Widzisz coś żywego i robisz temu zdjęcie. Zdjęcie jest martwe. I potem robisz album z martwych zdjęć. Człowiek, który nie żył w medytacji, jest jak martwy album. Są w nim tylko obrazy słowne, tylko wspomnienia. Nic nie zostało przeżyte – wszystko zostało jedynie zwerbalizowane.

Medytacja oznacza życie totalnie, a żyć totalnie można tylko wtedy, gdy jesteś w ciszy. Przez bycie w ciszy nie rozumiem nieświadomości. Możesz być w ciszy i być nieświadomy, ale to nie jest żywa cisza. Umysł znowu przegapił.

Mantrami możesz sam siebie hipnotyzować. Samym powtarzaniem jakiegoś słowa możesz stworzyć w umyśle tyle znudzenia, że umysł zaśnie. Zapadasz w sen, zapadasz w nieświadomość. Jeżeli stale będziesz nucił Ram Ram Ram, umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery języka, ale ty jesteś nieświadomy.

Medytacja oznacza, że języka nie może być, a ty musisz być świadomy. Inaczej nie ma połączenia z egzystencją, z wszystkim, co jest. Żadna mantra nie pomoże, żadne śpiewanie nie pomoże. Autohipnoza nie jest medytacją. Wręcz przeciwnie, bycie w stanie autohipnozy to regresja. Nie jest to wyjście ponad język, jest to spadnięcie poniżej języka.

Porzuć więc wszystkie mantry, porzuć wszystkie te techniki. Pozwól istnieć chwilom, gdy nie ma słów. Przez mantrę nie zdołasz pozbyć się słów, bo sam ten proces wykorzystuje słowa. Nie można wyeliminować języka słowami, jest to niemożliwe.

Co więc można zrobić? Właściwie w ogóle nic nie można zrobić, prócz zrozumienia. Wszystko, co możesz zrobić, może przyjść tylko z tego, czym jesteś. Jesteś w zamieszaniu, nie jesteś w medytacji, twój umysł nie jest w ciszy, więc wszystko, co z ciebie wyjdzie, stworzy tylko więcej zamieszania. Jedyne, co można teraz uczynić, to zacząć być świadomym działania umysłu. Tylko tyle: po prostu bądź uważny. Uważność nie ma nic wspólnego ze słowami. Jest to akt egzystencjalny, nie akt mentalny.

Pierwszą rzeczą jest więc bycie w uważności. Bądź uważny swych procesów mentalnych, funkcjonowania swego umysłu. Gdy stajesz się świadomy funkcjonowania umysłu, nie jesteś umysłem. Sama uważność znaczy, że jesteś poza – z dala, świadek. A im jesteś uważniejszy, tym łatwiej możesz dostrzec przestrzenie między doznaniem i słowami. Te przestrzenie istnieją, ale ty jesteś tak nieświadomy, że ich nie widzisz.

Między dwoma słowami zawsze jest pewna przestrzen – jakkolwiek niezauważalna, jakkolwiek mała. Gdyby było inaczej, te dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami, stałyby się jednym. W muzyce między dwoma nutami zawsze jest pewna przestrzen, cisza. Dwa słowa, albo dwie nuty, nie mogą być dwoma jeśli nie ma między nimi przerwy. Zawsze jest tam cisza, ale trzeba być naprawdę uważnym, naprawdę pełnym uwagi, aby to odczuć.

Im jesteś uważniejszy, tym wolniejszy jest umysł. Zawsze jest to powiązane. Im mniej świadomości, tym szybszy umysł: im jesteś bardziej świadomy, tym proces umysłu jest wolniejszy. Kiedy jesteś bardziej świadomy umysłu, umysł zwalnia i przestrzenie między myślami poszerzają się. Wtedy możesz je zobaczyć.

Przypomina to film. Gdy projektor biegnie w zwolnionym tempie, widzisz przerwy. Gdy podnoszę rękę, jest to zdjęcie złożone z tysiąca części. Każda część to pojedyncze ujęcie. Gdy te tysiące pojedynczych ujęć przechodzą ci przed oczami tak szybko, że nie widzisz przerw, widzisz wznoszącą się rękę jako pewien proces. Ale w zwolnionym tempie te przerwy można zobaczyć.

Umysł jest jak film. Są w nim przerwy. Im jesteś uważniejszy wobec swego umysłu, tym lepiej będziesz je widział. Przypomina to rysunek gestaltowski, rysunek zawierający równocześnie dwa oddzielne obrazy. Można widzieć jeden albo można widzieć drugi, a obu naraz nie można widzieć. Może to być rysunek staruszki, i zarazem może to być rysunek młodej dziewczyny. Skupiony na jednym, drugiego nie będziesz widział; a gdy jesteś skupiony na drugim, zginie pierwszy. Nawet wtedy, gdy dobrze wiesz, że widziałeś oba rysunki, nie możesz zobaczyć ich równocześnie.

Tak samo jest z umysłem. Gdy widzisz słowa, nie możesz zobaczyć przerw, a gdy widzisz przerwy, nie możesz zobaczyć słów. Po każdym słowie jest przerwa i po każdej przerwie jest słowo, ale nie możesz widzieć na raz jednego i drugiego. Jeżeli jesteś skupiony na przerwach, słowa będą zatracone i zostaniesz wrzucony w medytację.

Świadomość skupiona tylko na słowach, jest nie-medytacyjna, a świadomość skupiona tylko na przerwach, jest medytacyjna. Gdy stajesz się świadomy przerw, słowa zawsze są zatracone. Obserwując uważnie, nie znajdziesz słów, znajdziesz tylko przerwę.

Można odczuć różnicę między dwoma słowami, ale nie można odczuć różnicy między dwoma przerwami. Słowa są zawsze mnogie, a przerwa jest zawsze pojedyncza: jedna przerwa. Zlewają się ze sobą i stają się jednym. Medytacja to skupienie się na przerwie. Wtedy zmienia się cały gestalt.

Inna rzecz, którą trzeba zrozumieć. Gdy patrzysz na rysunek z gestaltu i twoja koncentracja jest skupiona na staruszce, nie zdołasz zobaczyć drugiego obrazu. A jeśli będziesz dłużej koncentrował się na staruszce, jeśli dalej będziesz się na niej koncentrował, jeśli staniesz się totalnie jej uważny, przyjdzie chwila, gdy skupienie zmieni się i nagle staruszka zniknie i będzie ten drugi obraz.

Dlaczego tak jest? Dzieje się tak, gdyż umysł nie może przez dłuższy czas być ciągle w skupieniu. Musi się zmieniać albo za– 'nie. Są to jedyne dwie możliwości. Jeśli będziesz koncentrował się na jednym, umysł zaśnie. Nie może pozostawać w bezruchu, iest żywym procesem. Jeśli pozwolisz mu na znudzenie, zaśnie, aby uciec od zastoju twojego skupienia. Wtedy może żyć dalej, w snach.

To jest medytacja w stylu Maharishi Mahesha Yogi. Jest pełna spokoju, odświeża, może pomóc zdrowiu fizycznemu i równowadze psychicznej, ale nie jest medytacją. To samo można zrobić autohipnozą. Hinduskie słowo mantra oznacza sugestię, nic więcej. Branie tego za medytację to poważny błąd. To nie jest medytacja. A jeżeli myślisz o tym jako o medytacji, nie będziesz szukał prawdziwej medytacji. To jest rzeczywista szkoda czyniona przez takie praktyki i propagujących je ludzi. Jest to tylko psychologiczne narkotyzowanie się.

Nie używaj więc mantry do wypchnięcia słów ze swej drogi. Po prostu stań się świadomy słów, a skupienie twojego umysłu automatycznie zmieni się na przerwy.

Jeśli utożsamisz się ze słowami, będziesz skakał z jednego słowa na inne i przegapisz przerwę. Inne słowo to coś nowego, na czym można się skupić. Umysł stale się zmienia, zmienia się skupienie. A gdy nie utożsamisz się ze słowami, jesteś tylko świadkiem, z dala, tylko obserwującym słowa idące korowodem, zmieni się całe skupienie i staniesz się świadomy przerwy. Przypomina to sytuację, gdy jesteś na ulicy i obserwujesz idących ludzi. Jedna osoba przeszła, druga jeszcze nie nadeszła. Jest przerwa, ulica jest pusta. Jeśli będziesz obserwował, poznasz tę przerwę.

A gdy poznasz tę przerwę, jesteś w niej – wskoczyłeś w nią. To otchłań – daje taki spokój, stwarza taką świadomość. Bycie w tej przerwie to medytacja, jest to przemiana. Teraz język nie jest potrzebny, porzucisz go. Jest to świadome porzucenie. Jesteś świadomy ciszy, nieskończonej ciszy. Jesteś jej częścią – jednym z nią. Nie jesteś świadomy tej otchłani jako czegoś innego, jesteś świadomy otchłani jako siebie. Wiesz, ale teraz jesteś tym wiedzeniem. Obserwujesz tę przerwę, ale teraz obserwujący jest tym, co jest obserwowane.

Wobec słów i myśli, jesteś świadkiem, oddzielnym – słowa są czymś odrębnym. Gdy nie ma słów, jesteś przerwą; nadal jesteś świadomy, że jesteś. Między tobą i przerwą, między świadomością i egzystencją, nie ma bariery. Teraz jesteś w sytuacji egzystencjalnej. Oto medytacja – bycie jednym z egzystencją, bycie w niej totalnie i nadal bycie świadomym. Jest to zaprzeczenie, jest to paradoks. Poznałeś teraz sytuację, w której jesteś świadomy, a zarazem jesteś z nią jednym.

Zwykle, gdy jesteśmy czegoś świadomi, to coś staje się czymś odrębnym. Jeśli z czymś się utożsamiamy, nie jest to coś odrębnego, wtedy nie jest to coś innego – ale wówczas nie jesteśmy świadomi, tak jak w złości, w seksie. Jednym stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi.

Seks przyciąga tak bardzo, bo w seksie na chwilę stajesz się jednym. Ale w tej chwili jesteś nieświadomy. Szukasz nieświadomości, bo szukasz jedności. Ale im bardziej jej szukasz, tym bardziej stajesz się świadomy. Wtedy nie będziesz odczuwał błogości seksu, ponieważ ta błogość pochodziła z nieświadomości.

Mogłeś stać się nieświadomy w tej chwili namiętności. Twoja świadomość opadła. Na jedną chwilę byłeś w otchłani – ale nieświadomy. A im bardziej jej szukasz, tym bardziej jest gubiona. W końcu przychodzi chwila, gdy jesteś w seksie i moment nieświadomości już nie następuje. Otchłań została zatracona, błogość została zatracona. Wtedy taki akt staje się głupi. Jest tylko mechanicznym rozładowaniem się, nie ma tu nic duchowego.

Znamy tylko nieświadomą jedność, nigdy nie zaznaliśmy jedności świadomej. Medytacja jest jednością świadomą. To drugi biegun seksualności. Seks to jeden biegun, nieświadoma jedność; medytacja to drugi biegun, świadoma jedność. Seks to najniższy punkt jedności, a medytacja to szczyt, najwyższy szczyt jedności. Ta różnica jest różnicą świadomości.

Umysł zachodni myśli teraz o medytacji, gdyż zatracony został urok seksu. Zawsze, gdy społeczeństwo staje się nie-tłumiące wobec seksualności, przyjdzie medytacja, gdyż seks nie hamowany zabija urok i romantyzm seksu, zabija jego duchową stronę. Tyle jest seksu, ale nie można dłużej być w nim nieświadomym.

Społeczeństwo stłumione seksualnie może pozostać seksualne, ale społeczeństwo nie-tłumiące, bez zahamowań, nie może pozostać zawsze w seksualności. Musi ona zostać przekroczona. Jeśli więc społeczeństwo jest seksualne, nastąpi medytacja. Dla mnie społeczeństwo wolne seksualnie jest pierwszym krokiem ku szukaniu, zgłębianiu.

Ale, to jasne, poszukiwanie jest, można je więc wyzyskiwać. Wschód je wyzyskuje. Guru można dostarczyć na zamówienie, można ich eksportować. I są oni eksportowani. Ale od tych guru można nauczyć się tylko sztuczek. Zrozumienie przychodzi z życia, z przeżywania. Nie można go dać, przekazać.

Nie mogę dać ci mojego zrozumienia. Mogę o nim mówić, ale nie mogę ci go dać. Musisz je znaleźć. Musisz wejść w życie. Musisz błądzić, musisz doznać porażek, musisz doznać wielu frustracji. A do medytacji dojdziesz tylko poprzez niepowodzenia, błędy, frustracje, tylko przez spotkanie z rzeczywistym życiem. Dlatego mówię, że jest to wzrastanie. Coś można zrozumieć, ale zrozumienie przychodzące przez innego człowieka nie może być niczym więcej jak zrozumieniem intelektualnym. Dlatego Krishnamurti wymaga niemożliwego. Mówi: “Nie pojmuj mnie intelektualnie." Ale od kogoś innego prócz zrozumienia intelektualnego nic nie może przyjść. Dlatego wysiłek Krishnamurtiego jest absurdalny. To, co mówi, jest autentyczne, ale gdy wymaga od słuchającego więcej niż zrozumienia intelektualnego, jest to niemożliwe. Od kogoś innego nic więcej nie może przyjść, nic więcej nie można przekazać. Ale zrozumienie intelektualne może wystarczyć. Jeśli zdołasz zrozumieć intelektualnie to, co mówię, możesz zrozumieć to, co nie zostało powiedziane. Możesz też zrozumieć przerwy: to, czego nie mówię, czego nie jestem w stanie powiedzieć. Pierwsze zrozumienie musi być intelektualne, bo intelekt to drzwi. Nigdy nie może to być duchowe. Duchowość to świątynia wewnętrzna.

Mogę komunikować się z tobą tylko intelektualnie. Jeżeli naprawdę zdołasz to zrozumieć, odczujesz to, co nie było powiedziane. Nie mogę porozumiewać się bez słów, ale gdy używam słów, używam i ciszy. Musisz być świadom jednego i drugiego. Jeśli rozumiane są tylko słowa, jest to porozumienie; a jeśli zdołasz być świadomy także przerw, wtedy jest połączenie.

Trzeba od czegoś zacząć. Każdy początek jest fałszywy, ale trzeba zacząć. Przez to fałszywe, przez szukanie po omacku, odnajdziesz drzwi. Kto myśli, że zacznie dopiero wtedy, gdy będzie właściwy początek, w ogóle nie zacznie. Nawet fałszywy krok to krok we właściwym kierunku, bo jest on krokiem, początkiem. Zaczynasz iść po omacku w ciemności i – błądząc po omacku -znajdujesz drzwi.

Dlatego mówię, byś był świadomy procesu językowego, procesu słów, i szukał świadomości przerw, pauz. Będą chwile, gdy z twej strony nie będzie żadnego świadomego starania i staniesz się świadomy tych przerw. Jest to spotkanie z tym, co boskie, spotkanie z tym, co egzystencjalne. Zawsze, gdy jest to spotkanie, nie uciekaj od niego. Bądź z nim. Początkowo wywołuje to lęk, musi tak być. Zawsze, gdy jest spotkanie z nieznanym, powstaje lęk, bo dla nas to, co nieznane, jest śmiercią. Zawsze, gdy jest przerwa, poczujesz, że zbliża się śmierć. Bądź wtedy martwy! Po prostu bądź w tym – w tej przerwie umrzyj zupełnie. I nastąpi zmartwychwstanie. Umierając śmiercią w ciszy, życie zmartwychwstaje. Po raz pierwszy jesteś żywy, naprawdę żywy.

Dla mnie medytacja jest więc nie metodą, a procesem, medytacja nie jest techniką, a rozumieniem. Nie można jej nauczyć, można ją jedynie wskazać. Nie możesz się o niej dowiedzieć, bo żadna informacja nie jest tu informacją. Pochodzi z zewnątrz -a medytacja przybywa z twych własnych wewnętrznych głębi.

Poszukuj więc, bądź poszukującym i nie bądź uczniem. Wtedy nie będziesz uczniem jakiegoś guru, a uczniem życia w jego totalności. Wtedy nie będziesz uczył się tylko słów. Duchowe uczenie się nie może przyjść ze słów, ale z przerw, ciszy, które stale cię otaczają. Są nawet w tłumie, na rynku, na bazarze. Szukaj tych ciszy, szukaj tych przerw wewnątrz i na zewnątrz – i pewnego dnia stwierdzisz, że jesteś w medytacji.

Medytacja do ciebie przychodzi. Zawsze sama przychodzi, nie można jej przyprowadzić. Ale trzeba jej szukać, bo tylko wtedy, gdy jej szukasz, jesteś na nią otwarty, wrażliwy. Jesteś dla niej gospodarzem. Medytacja to gość. Możesz ją zaprosić i czekać na nią. Przychodzi do Buddy, przychodzi do Jezusa, przychodzi do każdego, kto jest gotowy, kto jest otwarty i szuka.

I nie ucz się z czegoś, bo omamią cię sztuczki. Umysł zawsze szuka czegoś łatwiejszego. Staje się to źródłem wykorzystywania. Pojawiają się wtedy guru i bycie guru staje się stanem i życie duchowe zostaje zatrute.

Najbardziej niebezpieczny jest ten, kto wykorzystuje potrzebę duchowości. Jeśli ktoś obrabuje cię z bogactwa, nie jest to poważne, jeśli ktoś cię zawiedzie, nie jest to poważne, ale jeśli ktoś cię zwodzi i zabija, czy tylko opóźnia potrzebę dążenia do medytacji, boskości, ekstazy, grzech jest wielki i niewybaczalny.

A tak jest. Bądź więc tego świadom i nikogo nie pytaj: Co to jest medytacja? Jak mam medytować? Zamiast tego pytaj jakie są zahamowania, jakie są przeszkody. Pytaj czemu nie jesteśmy stale w medytacji, gdzie zostało zatrzymane wzrastanie, gdzie zostaliśmy okaleczeni. I nie szukaj guru, bo guru okaleczają. Każdy, kto daje gotową receptę, nie jest przyjacielem, ale wrogiem.

Błądź w ciemności. Nic innego nie można zrobić. Samo błądzenie stanie się zrozumieniem, które uwolni cię od ciemności. Jezus rzekł: “Prawda jest wolnością." Zrozum tę wolność. Prawda zawsze przychodzi po zrozumieniu. Nie jest czymś, co spotykasz, jest czymś, w co wzrastasz. Poszukuj więc zrozumienia, bo im bardziej jesteś rozumiejący, tym bliżej jesteś prawdy. I w pewnej nieznanej, nieoczekiwanej, nie dającej się przewidzieć chwili, gdy to zrozumienie sięga szczytu, jesteś w otchłani. Nie ma cię już, a jest medytacja.

Gdy już nie ma ciebie, jesteś w medytacji. Medytacja nie jest powiększeniem ciebie, jest zawsze czymś ponad tobą. Gdy jesteś w otchłani, jest medytacja. Wtedy nie ma ego, wtedy nie ma ciebie. Wtedy jest istnienie. To religie rozumieją przez Boga -najwyższe istnienie. Jest to istota wszystkich religii, wszystkich poszukiwań, ale nie można tego nigdzie znaleźć w postaci gotowej. Uważaj więc na każdego, kto tak twierdzi.

Błądź po omacku i nie obawiaj się niepowodzenia. Przyznaj się do błędów, ale nie popełniaj ponownie tych samych błędów.

Jeden raz to dość, wystarczy. Człowiekowi, który stale błądzi w poszukiwaniu prawdy, zawsze jest wybaczone. Jest to obietnica z samych głębin egzystencji.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ostrzeszow.pun.pl www.nmclan.pun.pl www.mzklan.pun.pl www.inib2009.pun.pl www.xiaolinshowdown.pun.pl