..::Jestestwo::..

Psychologia Psychotroniczna.


#1 2013-12-13 14:47:40

 Bartimaei

Administrator

Zarejestrowany: 2013-12-12
Posty: 100
Punktów :   

~ 05. Ezoteryczne gierki przeszkody dla wzrastania.

Ezoteryczne gierki przeszkody dla wzrastania

Czy istnieje rozdział na ciało i umysł, materię i świadomość, sferę fizyczną i duchową? Jak można wyjść ponad ciało i umysł, aby dostąpić świadomości duchowej?

Pierwszym, co trzeba zrozumieć, jest to, że podział na ciało i umysł jest absolutnie fałszywy. Zaczynając od tego podziału, donikąd nie dotrzesz, fałszywy początek prowadzi donikąd. Nic stąd nie może wyniknąć, bo każdy krok powstaje według własnej logiki. Drugi krok wynika z pierwszego, trzeci z drugiego, i tak dalej. Jest logiczna kolejność – dlatego wykonując pierwszy krok, w pewnej mierze wszystko już wybrałeś.

Pierwszy krok jest ważniejszy od ostatniego, początek jest ważniejszy od końca, bo koniec to tylko wynik, rozwój. Ale nas zawsze interesuje koniec, nigdy początek, zawsze zajmujemy się celem, nigdy środkami. Cel stał się dla nas tak znaczący, że tracimy z oczu ziarno, początek. W takiej sytuacji możemy snuć marzenia, ale nigdy nie dotrzemy do tego, co rzeczywiste.

Idea człowieka podzielonego, idea egzystencji dualistycznej -ciała i umysłu, świata fizycznego i duchowego, dla każdego szukającego jest fałszywym krokiem. Egzystencja jest niepodzielna, wszelkie podziały są tylko mentalne. Sposób widzenia umysłu tworzy dualizm. To więzienie umysłu wprowadza podziały.

Umysł nie może działać inaczej. Trudno jest umysłowi pojąć dwie sprzeczności jako jedność, biegunowe przeciwieństwa jako jedność. Umysł ma nieodpartość, obsesję bycia spójnym i logicznym. Nie może pojąć jak światło i ciemność mogą być jednością Jest to niekonsekwentne, paradoksalne.

Umysł musi stwarzać przeciwieństwa – Bóg i diabeł, życie i śmierć, miłość i nienawiść. Jak wyobrazić sobie miłość i nienawiść jako jedną energię? Dla umysłu jest to trudne. To dlatego umysł dzieli. Wtedy trudności nie ma. Nienawiść jest przeciwieństwem miłości, a miłość jest przeciwieństwem nienawiści. Teraz możesz być konsekwentny, umysł będzie uspokojony. Podział jest więc dla umysłu wygodą – nie prawdą, nie rzeczywistością.

Gdy podzielisz siebie na dwie części – ciało i siebie – jest to wygodne. Ale gdy tak podzieliłeś, wykonałeś niewłaściwy krok. Jeśli nie zawrócisz i nie zmienisz tego pierwszego kroku, możesz błądzić przez całe żywoty i nic z tego nie wyjdzie, gdyż jeden fałszywy krok prowadzi do dalszych fałszywych kroków. Zacznij więc od właściwego początku. Pamiętaj, że ty i ciało nie jesteś cię dwoma oddzielnymi sferami, że ta dwoistość to tylko kwestia wygody. Jeśli chodzi o egzystencję, jedność wystarcza.

Podzielenie siebie na dwoje jest sztuczne. W rzeczywistości zawsze czujesz, że jesteś jednością, ale gdy zaczniesz o tym myśleć, pojawia się problem. Gdy boli cię ciało, właśnie w tej chwili nie czujesz rozdwojenia. Czujesz, że jesteś jednością z ciałem. Dopiero później, gdy zaczynasz o tym myśleć, dzielisz.

W chwili teraźniejszej nie ma podziału. Gdy ktoś ci przystawi sztylet do piersi, w tej chwili nie ma podziału. Nie myślisz, że on chce zabić twoje ciało, myślisz, że chce zabić ciebie. Dopiero potem, gdy stało się to częścią pamięci, możesz dzielić. Teraz możesz przyglądać się wydarzeniom, myśleć o nich. Możesz powiedzieć, że ten człowiek chciał zabić twoje ciało. Ale nie możesz tego powiedzieć w tamtej chwili.

Zawsze, gdy czujesz, czujesz jedność. Zawsze, gdy myślisz, zaczynasz dzielić. I pojawia się wrogość. Jeżeli nie jesteś ciałem rozwija się pewna walka. Pojawia się pytanie: Kto jest panem? Ciało czy ja? Wtedy ego zaczyna czuć się urażone. Zaczynasz tłumić ciało. A gdy tłumisz ciało, tłumisz siebie. Gdy walczysz z ciałem, walczysz z samym sobą. Tyle zamieszania powstaje. Staje się to samobójcze.

Nawet jeśli spróbujesz, to naprawdę nie potrafisz tłumić ciała. Jak mogę prawą dłonią tłumić moją lewą dłoń? Wygląda na to, że są dwie, ale w obu płynie ta sama energia. Gdyby naprawdę były dwie, tłumienie byłoby możliwe, i nie tylko tłumienie. Możliwe byłoby absolutne zniszczenie. Ale jeśli ta sama energia płynie w obu dłoniach, jak mogę stłumić swoją lewą dłoń? To tylko udawanie. Mogę pozwolić, żeby moja prawa dłoń nakryła lewą i mogę udać, że prawa dłoń wygrała, a w następnej chwili mogę podnieść prawą dłoń i nic jej nie powstrzyma. Taka jest ta gierka, w którą gramy. Trwa i trwa. Czasem ty spychasz seks, czasem seks spycha ciebie. Staje się to błędnym kołem. Nigdy nie możesz stłumić seksu. Możesz go przemienić, ale nigdy nie możesz go stłumić.

Zaczęcie od podziału na siebie i ciało prowadzi do tłumienia. Jeśli więc chcesz przemiany, nie powinieneś zaczynać od podziału. Przemiana może przyjść tylko z widzenia całości jako całości. Tłumienie bierze się z pojmowania całości jako złożonej z części podzielonych. Skoro wiem, że obie dłonie są moje, absurdalny jest wysiłek tłumienia jednej z nich. Ta walka staje się absurdem, bo co ma tłumić co? Kto ma z kim walczyć? Jeśli zdołasz czuć się odprężony z własnym ciałem, możesz zrobić pierwszy krok, który będzie właściwym krokiem. Wtedy podział, tłumienie, nie przyjdą.

Gdy oddzielisz siebie od ciała, wiele spraw nastąpi w efekcie tego automatycznie. Im bardziej będziesz tłumić ciało, tym bardziej będziesz sfrustrowany, bo tłumienie jest niemożliwe. Można zyskać chwilowe zawieszenie broni, a potem znów będziesz pokonany. A im bardziej będziesz sfrustrowany, tym większy podział, tym większa przepaść będą między tobą i ciałem. Zaczynasz czuć do niego coraz większą wrogość. Zaczniesz czuć, że ciało jest bardzo silne i dlatego nie jesteś w stanie go stłumić. Wtedy myślisz: “Teraz muszę walczyć jeszcze bardziej żywiołowo!"

Dlatego mówię, że wszystko ma swoją logikę. Jeśli zaczniesz °d błędnych założeń, możesz iść i dojść do samego końca, nigdy nigdzie nie dochodząc. Każda walka prowadzi do dalszej walki. Umysł czuje: “Ciało jest silne, a ja jestem słaby. Muszę bardziej Je tłumić." Albo czuje: “Muszę teraz osłabić ciało." Wszystkie wyrzeczenia to tylko wysiłki mające osłabić ciało. Ale im słabsze masz ciało, tym słabszy ty sam się stajesz. Między tobą i twoim ciałem zawsze zachowywana jest taka sama względna siła.

Gdy staniesz się słaby, natychmiast zaczniesz czuć się bardziej sfrustrowany, bo teraz jeszcze łatwiej można cię pokonać. I nie można nic z tym zrobić: im słabszy się stajesz, tym jest mniejsze prawdopodobieństwo pokonania przyciągania ciała, i tym bardziej musisz z nim walczyć.

Pierwszą rzeczą jest więc – nie myśleć kategoriami podziału. Ten podział: fizyczne i duchowe, materialne i umysłowe, świadomość i materia, to tylko błędne założenie języka. Z tego języka powstaje ogromna bzdura.

Na przykład – gdy ty coś powiesz, ja muszę powiedzieć tak lub nie. Nie mamy nastawienia neutralnego. Tak jest zawsze absolutne, nie także jest zawsze absolutne. W żadnym języku nie ma słowa neutralnego. Dlatego De Bono stworzył nowe słowo: po. Mówi on, że po powinno być stosowane jako słowo neutralne. Oznacza ono “Usłyszałem twój punkt widzenia. Nie mówię mu ani tak, ani nie."

Użyj po, a zmienią się wszystkie możliwości. Po jest słowem sztucznym, które De Bono stworzył z hipotezy lub potencjalności lub poezji. Jest słowem neutralnym, bez oceny, bez potępienia, docenienia, uzależnienia, nie jest ani za, ani przeciw Gdy ktoś cię obraża, powiedz tylko po. Odczuj różnicę wewnątrz siebie. Jedno słowo może powodować taką różnicę. Mówiąc po, mówisz: “Usłyszałem cię. Teraz wiem jakie jest twoje nastawienie do mnie. Może masz rację. Może nie masz racji. Nie oceniam tego."

Język tworzy podziały. Nawet wielcy myśliciele ciągle tworzą językowe wymysły, których nie ma. Zapytani: “Co to jest umysł? odpowiedzą “To nie jest materia." Zapytani: “Co to jest materia?" odpowiedzą “To nie jest umysł." Nie są znane ani materia, ani umysł. Materię definiują umysłem, a umysł definiują materią, Korzenie pozostają nieznane. Jest to absurdem, ale jest to dla nas bardziej kojące niż przyznanie się: “Nie wiem. Nic o tym nie wiadomo."

Mówiąc “Umysł nie jest materią", czujemy się odprężeni, jakby coś zostało zdefiniowane. Nic nie zostało zdefiniowane. I umysł,

i materia są nieznane, ale powiedzenie “Nie wiem" uraziłoby ego. W chwili podziału czujemy, że staliśmy się panami wszystkiego tego, o czym nie mamy absolutnie żadnego pojęcia.

Dziewięćdziesiąt dziewięć procent filozofii powstaje z języka. Różne języki tworzą różnego rodzaju filozofie, jeśli więc zmienisz język, zmieni się filozofia. To dlatego filozofii nie można przełożyć na inny język. Naukę zawsze można przełożyć, ale nie filozofię. Tym bardziej poezji nie można przełożyć, gdyż polega ona na pewnej szczególnej świeżości języka. Gdy zmienisz język, ten aromat zostaje zagubiony, ten posmak zostaje zagubiony. Ten posmak należy też do pewnego określonego ułożenia słów, szczególnego użycia słów. Przetłumaczyć tego nie można.

Pierwszym, o czym należy pamiętać, jest więc: nie zaczynaj od podziału. Tylko wtedy zaczynasz właściwie. Nie myślę o tym, byś zaczynał od idei “Jestem jednością". Nie mam tego na myśli; wtedy też zaczynasz od pewnej idei. Zacznij od samego bycia w niewiedzy, w pokornej niewiedzy, od tej podstawy “Nie wiem".

Można powiedzieć, że ciało i umysł są czymś oddzielnym od siebie, można też przyjąć przeciwne podejście i powiedzieć: “Jestem jednością. Ciało i umysł są jednością." Ale to stwierdzenie nadal zakłada istnienie podziału. Mówisz “jedność", czujesz rozdwojenie. Wbrew odczuciu rozdwojenia głosisz jedność. To stwierdzenie znów jest pewnym subtelnym tłumieniem.

Dlatego nie zaczynaj od advait, od filozofii niedualistycznej. Zaczynaj od egzystencji, nie od idei. Zaczynaj od głębokiej, nie-koncepcyjnej świadomości. To rozumiem jako właściwy początek. Zacznij czuć to, co egzystencjalne. Nie mów “jedność" ani “dwoje", nie mów “to" czy “tamto". Zacznij odczuwać to, co jest. A odczuwać możesz tylko wtedy, gdy nie ma umysłu, gdy nie ma koncepcji, gdy nie ma filozofii i doktryn, a naprawdę, gdy nie ma języka. Gdy język jest nieobecny, jesteś w egzystencji. Gdy język jest obecny, jesteś w umyśle.

Z innym językiem masz inny umysł. Jest tyle języków. Nie tylko językowo, ale i religijnie, politycznie. Komunista siedzący obok w ogóle nie jest ze mną. Żyje w innym języku. A tuż obok, po mojej drugiej stronie, może siedzieć ktoś, kto wierzy w karmę. Komunista i ten drugi człowiek nie mogą się spotkać. Żaden dialog nie jest możliwy, ponieważ oni w ogóle nie znają swoich języków. Mogą używać tych samych słów, a mimo to nie wiedzą co mówi ta druga osoba. Żyją w innych wszechświatach.

Z językiem każdy żyje w prywatnym wszechświecie. Bez języka należysz do wspólnego języka, egzystencji. To rozumiem przez medytację: wypadnięcie z prywatnego językowego świata i wejście w egzystencję niewerbalną.

Ci, którzy oddzielają ciało od umysłu, zawsze są przeciw seksowi. Powodem jest to, że zwykle seks jest naszym jedynym niewerbalnym, naturalnym doznaniem. Języka w ogóle nie potrzeba. Gdy używasz w seksie języka, nie możesz wejść w seks głęboko. Dlatego wszyscy, którzy mówią, że nie jesteś ciałem, są przeciw seksowi, bo w seksie jesteś absolutnie niepodzielony.

Przestań żyć w świecie słów. Wejdź głębiej w samą egzystencję. Korzystaj z wszystkiego, i raz po raz wracaj na poziom niewerbalny, na poziom świadomości. Z drzewami, z ptakami, z niebem, słońcem, chmurami, deszczem – wszędzie żyj z egzystencją niewerbalną. A im bardziej będziesz to robił, tym głębiej w nią wejdziesz, tym bardziej odczujesz jedność, która nie jest przeciwieństwem dwoistości, jedność, która nie jest połączeniem dwojga, ale jest jednością lądu i wyspy pod powierzchnią wody oceanu. Ląd i wyspa zawsze były jednością. Widzisz je jako dwie oddzielne struktury, ponieważ patrzysz tylko na powierzchnię.

Język jest powierzchnią. Wszystkie rodzaje języka – religijny, polityczny – są na powierzchni. Kiedy żyjesz w egzystencji niewerbalnej, dochodzisz do pewnej subtelnej jedności, która nie jest jednością matematyczną, ale jednością egzystencjalną.

Nie próbuj więc grać w te werbalne gierki: “Ciało i umysł to dwie różne rzeczy", “Ciało i umysł są jednością". Porzuć je! Są ciekawe, ale bezużyteczne. Prowadzą donikąd. Nawet jeśli odnajdziesz w nich jakąś prawdę, są to tylko prawdy werbalne. Czego się z nich nauczysz? Tysiące lat twój umysł gra w tę grę, ale jest to dziecinne, każda gierka werbalna jest dziecinna. Nie ma

znaczenia jak poważnie w nią grasz. Możesz znaleźć wiele spraw na potwierdzenie swej pozycji, wiele znaczen, ale to tylko gierka. Jeśli chodzi o codzienną pracę, język jest przydatny, ale nie możesz z nim wejść w głębsze sfery, bo te sfery są niewerbalne.

Język to tylko gra. Jeśli znajdziesz jakieś skojarzenia między werbalnym i niewerbalnym, powodem nie jest to, że znalazłeś jakiś ważny sekret – nie. Możesz znaleźć wiele skojarzen, które wyglądają na ważne, ale tak naprawdę nie są istotne. Istnieją, gdyż twój umysł stworzył je nieświadomie.

Umysł ludzki wszędzie jest zasadniczo podobny, stąd wszystko, co powstaje z ludzkiego umysłu, jest podobne. Choćby słowo określające matkę: w każdym języku jest podobne. Nie dlatego, że jest w tym coś znaczącego, ale dlatego, że dźwięk ma jest dla każdego dziecka dźwiękiem najłatwiejszym do wypowiedzenia. Kiedy jest już dźwięk, możesz z niego tworzyć różne słowa, ale dźwięk jest tylko dźwiękiem. Dziecko jedynie wydaje z siebie dźwięk ma, ty słyszysz go jako słowo.

Czasem można znaleźć podobieństwo, które jest przypadkowe. (W języku angielskim) słowo “Bóg" pisze się odwrotnie jak słowo “pies" (God – dog). To tylko zbieg okoliczności. A nam zdaje się to być znaczące, bo dla nas pies jest czymś niskim. Wtedy mówimy, że Bóg jest tego odwrotnością. To jest nasza interpretacja: może było tak, że na określenie przeciwieństwa Boga (God) stworzyliśmy jakieś słowo (pies – dog) i nazwaliśmy nim psy. Jedno i drugie nie mają ze sobą nic wspólnego, ale gdy zdołasz stworzyć między nimi zależność, wyda ci się ona znacząca.

Możesz tworzyć podobieństwa z niczego. Możesz stworzyć olbrzymi ocean słów, z nieskończonymi podobieństwami. Chociażby słowo “małpa" (ang. monkey). Możesz zacząć bawić się tym słowem i znajdziesz pewne skojarzenia, ale przed Darwinem byłoby to niemożliwe. Wiemy, że człowiek pochodzi od małpy, możemy więc bawić się grami słownymi. Możemy powiedzieć “małpa – klucz do człowieka" (monkey – mankey). Inni ludzie połączyli te słowa inaczej. Mówią: “Małpa i człowiek są ze sobą powiązani poprzez umysł. Człowiek ma małpowaty umysł."

Możesz tworzyć skojarzenia i bawić się tym, możesz czuć, że jest to dobra zabawa, ale to tylko zabawa. Trzeba o tym pamiętać. Inaczej zgubisz ślad tego, co jest rzeczywiste, a co jest grą i oszalejesz.

Im głębiej wejdziesz w słowa, tym więcej wynajdziesz skojarzen. A potem, tylko kruczkami i akrobacjami, możesz z tego stworzyć całą filozofię. Wielu to robi, nawet Ram Dass to robił. Bawił się tak ze słowem “małpa", porównywał słowa “pies" i “Bóg". W porządku, nie ma w tym nic złego. Ja mówię tylko, że jeśli bawisz się w jakąś gierkę i cieszy cię to, ciesz się tym – ale nie daj się temu ogłupić. A to może cię ogłupić. Ta gra może być tak pochłaniająca, że będziesz z nią trwał, i wiele energii zostanie zmarnowanej.

Ludzie sądzą, że skoro jest tyle podobieństw między językami, musiał istnieć pierwotny język, z którego wywodzą się wszystkie inne języki. A te podobieństwa nie są wynikiem istnienia jakiegoś wspólnego języka, ale skutkiem podobieństw ludzkiego umysłu. Na całym świecie ludzie sfrustrowani wydają te same dźwięki, ludzie kochający wydają takie same dźwięki. Zasadnicze podobieństwo między ludźmi tworzy pewne podobieństwo i w słowach. Ale nie traktuj go poważnie, bo możesz się w tym zagubić. Nawet jeśli odnajdziesz jakieś znaczące źródła, jest to nieistotne, nieważne. Dla duchowego szukającego nie odnosi się to do spraw najważniejszych.

A nasze umysły są takie, że gdy wyruszamy na poszukiwania czegoś, zaczynamy od opinii. Jeśli stwierdzę, że mahometanie są źli, będę znajdywał argumenty, które poprą moją opinię, w końcu ukazując, że miałem rację. Wtedy, gdy spotkam jakiegoś mahometanina, zacznę wynajdywać uchybienia, i nikt nie może powiedzieć, że nie mam racji, ponieważ mam “dowód".

Do tego samego człowieka może przyjść ktoś inny, z przeciwną opinią. Jeśli dla niego “mahometanin" oznacza dobrego człowieka, dowód tej dobroci można znaleźć u tego samego mahometanina. Dobroć i zło nie są przeciwieństwami, istnieją razem. Człowiek może być jednym i drugim, czego więc tylko w nim szukasz, znajdziesz to. W niektórych sytuacjach będzie dobry, w niektórych sytuacjach będzie zły. Gdy go osądzasz, bardziej zależy to od twojej definicji niż od samej sytuacji. Zależy to od tego, jak patrzysz na to czy tamto.

Jeśli na przykład sądzisz, że palenie papierosów jest złe, staje się to czymś złym. Jeśli sądzisz, że zachowanie się w określony sposób jest złe, staje się złe. Gdy tu siedzimy i ktoś zaśnie podczas naszej rozmowy, jeśli sądzisz, że jest to złe – jest to złe. A tak naprawdę nic nie jest dobre, nic nie jest złe. Kto ma inne nastawienie, pomyśli o tym samym jak o czymś dobrym. Pomyśli, że gdy ktoś się kładzie i zasypia pośród przyjaciół, dobrze jest, że odczuwa wolność zrobienia tego. Zależy to więc od twojego nastawienia.

Czytałem o eksperymentach prowadzonych przez S. A. Neilla w jego szkole w Summerhill. Eksperymentował z nowym rodzajem szkoły, gdzie panowała totalna wolność. Był dyrektorem, ale nie było tam dyscypliny. Któregoś dnia jeden z nauczycieli był chory – Neill powiedział więc chłopcom, by wieczorem nie hałasowali i nie przeszkadzali temu nauczycielowi.

A wieczorem chłopcy z sali sąsiadującej z pokojem tego nauczyciela zaczęli się bić. Neill poszedł na górę. Gdy dzieci usłyszały, że ktoś idzie, uspokoiły się, zaczęły się uczyć. Neill zajrzał do sali przez okno. Jeden z chłopców, udając, że szykuje się do spania, spojrzał i zobaczył go w oknie. Powiedział innym: “To tylko Neill. Dobra, nie musimy przerywać, to tylko Neill." Znów zaczęli się więc bić. A Neill był dyrektorem!

Neill napisał: “Byłem tak szczęśliwy, że nie bali się mnie i mogli powiedzieć Nie ma się czym przejmować. To tylko Neill." Dobrze mu z tym było, ale żaden inny nauczyciel nie uważałby tego za dobre. Żaden inny dyrektor! Nigdy w historii!

Zależy to więc od ciebie, od tego, jak wszystko definiujesz. Neill odczuł to jako miłość, ale to jest tylko jego definicja. Zawsze znajdujemy to, czego szukamy. Jeśli czegoś na serio szukasz w tym świecie, możesz to znaleźć.

Nie zaczynaj więc z umysłem skupionym na znalezieniu czegoś. Po prostu zacznij! Umysł szukający nie oznacza bycie w poszukiwaniu czegoś, tylko samo poszukiwanie. Samo poszukiwanie, bez uprzednich opinii, bez niczego określonego, co należy znaleźć. Znajdujemy coś dlatego, że tego szukamy.

Znaczenie biblijnej opowieści o wieży Babel jest takie, że gdy zaczynasz mówić, jesteś podzielony. Nie jest to przypowieść o tym, że ludzie zaczęli mówić różnymi językami, a o tym, że w ogóle zaczęli mówić. Gdy zaczynasz mówić, pojawi się zamieszanie. Gdy coś wypowiadasz, jesteś podzielony. Tylko cisza jest jednością.

Wielu ludzi zmarnowało życie na poszukiwaniu czegoś. Gdy coś traktujesz poważnie, bardzo łatwo możesz zmarnować swe życie. Zabawa ze słowami tak bardzo zaspokaja ego, że robiąc to możesz zmarnować całe życie. Nawet jeśli jest to interesujące -dobra zabawa, ciesząca – dla duchowego poszukującego jest to bezużyteczne. Poszukiwanie duchowe nie jest zabawą.

W tę samą grę możesz bawić się liczbami. Możesz tworzyć powiązania. Możesz wymyśleć dlaczego w tygodniu jest siedem dni, siedem nut w muzyce, siedem sfer, siedem ciał. Czemu zawsze jest siedem? Potem możesz na tej podstawie zbudować filozofię, ale ta filozofia będzie jedynie produktem twojej wyobraźni.

Czasami wszystko zaczyna się bardzo niewinnie. Choćby to, jak zaczyna się liczenie. Jedynym powodem istnienia dziewięciu cyfr jest to, że człowiek ma dziesięć palców. Na całym świecie pierwszego liczenia dokonywano palcami. Dlatego na granicę wybrano dziesięć. Wystarczało, bo dalej możesz już powtarzać. Dlatego na całym świecie jest dziewięć cyfr.

Gdy zdecydowano się na dziewięć, trudno jest pojąć jak można radzić sobie z większą lub mniejszą ilością cyfr niż dziewięć. Ale można używać mniej. Dziewięć to tylko nawyk. Leibnitz używał tylko trzech cyfr – l, 2 i 3. Każde zadanie można tak samo rozwiązać trzema cyframi jak dziewięcioma. Einstein używał tylko dwóch cyfr, l i 2. Wtedy liczenie wygląda tak: l, 2, 10, 11... Zdaje się nam, że jest tu luka dla ósemki, ale tej luki nie ma, jest tylko w naszym umyśle.

Mamy takie sztywne nastawienie, że 3 musi być po 2 – nie musi. A to wprowadza w nas zamieszanie. Sądzimy, że 2 i 2 zawsze równe jest 4, ale nie ma w tym żadnej konieczności. Gdy będziesz używał systemu dwucyfrowego, 2 i 2 będzie równe 11. I wtedy 11 i 4 znaczą to samo. Możesz powiedzieć, że dwa krzesła i dwa krzesła to cztery krzesła, i możesz powiedzieć, że to jedenaście krzeseł. Obojętne jakiego systemu zdecydujesz się używać, egzystencjalnie liczba krzeseł pozostanie taka sama.

Do wszystkiego możesz znaleźć uzasadnienie: czemu w tygodniu jest siedem dni, czemu w cyklu miesiączkowym kobiety jest dwadzieścia osiem dni, czemu jest siedem nut, dlaczego jest siedem sfer. A niektóre z tych rzeczy mogą naprawdę mieć uzasadnienie.

Na przykład słowo “miesiączka" oznacza miesiąc. Możliwe, że człowiek zaczął liczyć miesiące według cyklu miesiączkowego kobiet, bo naturalny cykl kobiecy jest okresem stałym, dwadzieścia osiem dni. Łatwo byłoby poznać, że minął jeden miesiąc. Kiedy twojej żonie zaczyna się miesiączka, minął jeden miesiąc.

Możesz także liczyć miesiące według księżyca, a wtedy okres czasu, który nazywamy “miesiącem" zamienia się w trzydzieści dni. Przez piętnaście dni księżyc powiększa się, przez piętnaście dni zanika – w ciągu trzydziestu dni przechodzi cały cykl.

Liczymy miesiące według księżyca, stąd mówimy, że miesiąc ma trzydzieści dni. A jeśli ustalisz to według Wenus lub cyklu miesiączkowego, będzie miał dwadzieścia osiem dni. Możesz zniwelować tę różnicę dzieląc cykl dwudziestu ośmiu dni i myśląc kategoriami siedmiodniowego tygodnia. Gdy ten podział ustali się w umyśle, inne sprawy wynikną z niego automatycznie. To mam na myśli – wszystko ma swoją logikę. Gdy widzisz tydzień z siedmiu dni, znajdziesz wiele innych wzorców siódemki i siedem staje się liczbą znaczącą, liczbą magiczną. A taką nie jest. Albo całe życie jest magiczne albo nic nie jest magiczne. Staje się to tylko grą dla wyobraźni.

Możesz bawić się tym, i będzie tyle zbiegów okoliczności. Ten świat jest tak wielki, tak nieskończony, tyle rzeczy dzieje się w każdej sekundzie, że muszą być zbiegi okoliczności. Zbiegi okoliczności zaczynają się kumulować i w końcu stworzysz tak długą ich listę, że cię to przekonuje. Wtedy zastanawiasz się: “Dlaczego zawsze jest siedem? Musi być w tym jakiś sekret." Sekretem jest to tylko, że twój umysł widzi zbiegi okoliczności i usiłuje je logicznie interpretować.

Gurdjieff rzekł, że człowiek jest pokarmem dla księżyca. Jest to doskonale logiczne. Ukazuje głupotę logiki. Wszystko w życiu jest pokarmem dla czegoś innego, dlatego Gurdjieff wymyślił coś bardzo nowatorskiego – że i człowiek musi być pokarmem dla czegoś innego. Wtedy powstaje logiczne pytanie, które trzeba zadać: “Dla czego człowiek jest pokarmem?"

Słońce nie może żywić się człowiekiem, bo promienie słoneczne są pokarmem dla innych istot, dla roślin. Człowiek byłby zatem na niższym szczeblu niż inne gatunki. A tak być nie może, bo człowiek jest najwyższym zwierzęciem – sam tak o sobie sądzi. Dlatego człowiek nie może być pokarmem dla słońca.

Księżyc jest z nami subtelnie związany, ale nie tak, jak to określił Gurdjieff. Jest subtelnie powiązany z cyklem miesiączkowym kobiety. Jest powiązany z pływami, przypływami i odpływami mórz. Wygląda na to, że więcej osób ulega szaleństwu w noce pełni. Stąd powstało słowo “lunatyk" – pochodzi ono od “lu-narny" (księżycowy).

Księżyc zawsze hipnotyzował ludzki umysł. Gurdjieff powiedział: “Człowiek musi być pokarmem dla księżyca, bo pokarm łatwo jest hipnotyzowany przez jedzącego." Zwierzęta, zwłaszcza węże, najpierw hipnotyzują swe ofiary. Są się one tak sparaliżowane, że można je zjeść. Jest to inny zbieg okoliczności, z którym bawił się Gurdjieff. Poeci, lunatycy, esteci, myśliciele – ich wszystkich księżyc hipnotyzuje. Coś w tym musi być. Człowiek musi być pokarmem.

Możesz bawić się tą ideą. Mając tak płodny umysł jak Gurdjieff, wszystko można ułożyć w jakiś logiczny schemat. Gurdjieff był geniuszem potrafiącym przedstawiać wszystko tak, że wydawało się to logiczne, racjonalne, znaczące – obojętne jak było absurdalne. Proponował teorię, a potem jego wyobraźnia potrafiła znaleźć wiele powiązań, wiele dowodów.

Każdy twórca systemu używa logiki dla zniekształcania, dla wykazania swojej racji. Każdy twórca systemu! Ci, którzy chcą być wierni prawdzie, nie mogą tworzyć systemów. Ja na przykład nie mogę stworzyć systemu, bo dla mnie sam ten wysiłek jest niewłaściwy. W tym, co mówię, mogę być tylko fragmentaryczny, niepełny. Będą dziury, nie do wypełnienia. Przy mnie musisz przeskakiwać z jednego punktu do drugiego.

Bardzo łatwo można stworzyć system, bo wyobraźnia zapełni te dziury. Wszystko staje się wtedy bardzo czyste i uporządkowane, logiczne. Ale gdy staje się logiczne, coraz bardziej oddala się od egzystencjalnego źródła.

Im więcej wiesz, tym bardziej czujesz, że są dziury, których nie można zapełnić. Egzystencja nie może być spójna, nigdy. System musi być konsekwentny, ale egzystencja sama w sobie nigdy nie jest konsekwentna. Dlatego żaden system nigdy jej nie może wyjaśnić.

Zawsze gdy człowiek tworzył systemy dla wyjaśnienia egzystencji, w Indiach, w Grecji, w Chinach, tworzył gry. Jeżeli zaakceptujesz pierwszy krok jako prawdziwy, cały system świetnie działa. Ale gdy nie zaakceptujesz pierwszego kroku, wali się cała budowla. Cała budowla jest ledwie ćwiczeniem dla wyobraźni. Jest to dobre. Poetyckie, piękne. Ale kiedy jakiś system nalega, że jego wersja egzystencji jest prawdą absolutną, staje się pełny przemocy i destruktywny. Te systemy prawdy są poezjami. Są piękne, ale są tylko poezjami. Wiele dziur musiało zostać zapełnionych wyobraźnią.

Gurdjieff wskazywał fragmenty prawdy, ponieważ nie można jednak tak łatwo oprzeć teorii na jednym czy dwóch fragmentach, zebrał wiele fragmentów. Potem próbował z tych fragmentów ułożyć spójny system. Zaczął zapełniać dziury. Ale im więcej dziur jest zapełnionych, tym bardziej gubi się rzeczywistość. I w końcu z powodu tych zapełnionych dziur pada cały system.

Ktoś oczarowany osobowością nauczyciela, może nie zdawać sobie sprawy z dziur jego teorii, a ci, którzy nie są oczarowani, będą widzieć tylko dziury, nie fragmenty prawdy. Budda jest dla swych wiernych buddą – oświeconym, ale dla innych tworzy zamieszanie, bo widzą tylko dziury. Gdy połączysz wszystkie te dziury, staje się to destruktywne, ale kiedy połączysz wszystkie fragmenty prawdy, może to stać się podstawą twojej przemiany.

Prawda musi być fragmentaryczna. Jest tak nieskończona, że ze skończonym umysłem nie możesz dotrzeć do całości. Ale gdy będziesz upierał się przy dotarciu do całości, stracisz umysł, wyjdziesz ponad umysł. A tworząc system, nie tracisz umysłu, bo to umysł zapełnia dziury. System staje się uporządkowany i czysty: imponuje, staje się racjonalny, zrozumiały, i nigdy nie jest czymś więcej. A potrzeba czegoś więcej – siły, energii mogącej cię przemienić. Ale ta siła może przyjść tylko przez fragmentaryczne chwilowe przebłyski.

Umysł tworzy tyle systemów, tyle metod. Myśli: “Gdy wypadnę z życia, które prowadzę, znajdę coś głębszego." To absurd. Umysł ciągle myśli, że gdzieś w Tybecie, gdzieś na Meru Pravat, gdzieś “to prawdziwe" musi nastąpić. Serce jest w konflikcie, jak tam dotrzeć? Jak wejść w kontakt z mistrzami, którzy tam pracują? Umysł zawsze szuka gdzieś indziej, nigdy nie szuka tego tutaj i teraz. Umysł nigdy nie jest tutaj. A każda teoria przyciąga ludzi: “Na Górze Meru teraz dzieje się to, co prawdziwe! Idź tam, bądź w kontakcie z mistrzami, a zostaniesz przemieniony."

Nie stań się ofiarą czegoś takiego. Nawet gdy ci ludzie mają podstawy, nie idź za nimi. Ktoś może ci powiedzieć, że to coś jest prawdziwe, ale powód twojego przyciągania jest niewłaściwy. To, co prawdziwe, jest tu i teraz; jest tu, razem z tobą. Po prostu pracuj nad sobą. Nawet gdy ktoś był na każdej Górze Meru, musi wrócić do siebie. W końcu stwierdzasz, że Góra Meru jest tutaj, Tybet jest tutaj: “Tu, we mnie. A ja wszędzie wędrowałem i wędrowałem..."

Im bardziej racjonalny jest system, tym bardziej się rozpada; trzeba wprowadzić coś irracjonalnego. A gdy tylko wprowadzasz coś irracjonalnego, umysł zaczyna się rozsypywać. Nie przejmuj się więc systemami. Po prostu dokonaj tego skoku do tu i teraz.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.jinchuurikiteam.pun.pl www.wskrzeszenizpopiolow.pun.pl www.smoczyszpon.pun.pl www.chemiaumcs.pun.pl www.soulfu.pun.pl